środa, 20 marca 2013

Rozdział dziesiąty


Iker

Nie zdążyliśmy ochłonąć, po tym co powiedziała Sylwia, gdy przyszedł lekarz z pielęgniarką. Jorge Carvezzo, tak się nazywał ten doktor. Wyglądał trochę jak nastroszone ptaszysko, z haczykowatym nosem i czarnymi włosami, sterczącymi sztywno wokół głowy, którą ciągle chował w ramionach.
Zadał Sylwii kilka pytań, poświecił jej latarką w oczy, zbadał odruchy, po czym przez chwilę gadał do pielęgniarki tą lekarską gadką, którą trudno zrozumieć.
- No cóż - mruknął, odwracając się do nas. - Trudno na razie wyrokować, ale póki co wszystko wygląda nie najgorzej. Pacjentka reaguje prawidłowo, odzyskała świadomość. Całkiem dobrze, proszę panów.
- A co z jej oczami? - zapytał pan Soriano.
- Jej oczy technicznie rzecz biorąc są w porządku - odparł lekarz.
- Ona nie widzi - powiedział Xabi, pozornie łagodnie, ale w jego głosie było coś takiego, co ścinało powietrze.
- Ach, wybaczcie panowie - westchnął Carvezzo. - Roztargnienie bywa straszne. Chodzi o to, że gałki oczne pani Soriano są zasadniczo nieuszkodzone. Problem leży gdzie indziej. Otóż krwotok śródmózgowy spowodował ucisk na nerwy wzrokowe. Oczywiście zatamowaliśmy krwawienie, a krew usunęliśmy, ale nie wiadomo kiedy skutki tego miną. Być może pani Sylwia odzyska wzrok już jutro, lub za kilka tygodni, a może nie odzyska go wcale. Trudno przewidzieć. Jedyne co możemy zrobić, to czekać.
Soriano pobladł jak płótno. Ja się poczułem, jakby mi się ziemia otworzyła pod stopami.
- Czekać - mruknął Alonso, zamykając oczy. Z tą bladą, zmęczoną twarzą i od dawna nie strzyżoną brodą wyglądał jak męczennik ze starego obrazu.
- Czekać - oznajmił lekarz.
Sylwia przyjęła to wszystko z zadziwiającym spokojem.
- Będzie dobrze - szepnęła, uśmiechając się tym dziecinnym uśmiechem, który łamał nam serca. Boże, była taka krucha i bezbronna, niczym złamany kwiat. - Zobaczycie.
Cholera, ledwie wytrzymałem, żeby zachować spokojną twarz. Chwilę później kazano nam wyjść, mogłem więc uciec do kibla i zamknąć się w kabinie. Ryczałem tam jak dzieciak chyba przez kwadrans, potem umyłem twarz zimną wodą. Chyba nie pomogło, bo gdy wyszedłem na korytarz, Pepe, Ramos i Cris niemal odbili mi płuca od współczujacego poklepywania po plecach.
- Gdzie Alonso? - zapytałem.
- W kaplicy szpitalnej - odparł Pepe. - Powiedział, że sam sobie poradzi.
Cris pokręcił głową.
- On kompletnie zdziczał przez to wszystko - zauważył. - Odbija mu totalnie.
- Też by ci odbiło, jakby twoja Irina leżała na OIOMie - mruknął Sergio.
- Wypluj to! - zażądał stanowczo Cris. - Może by mi odbiło, ale od tego ma się chyba kumpli, żeby nie pozwolili w takiej sytuacji kompletnie odlecieć, nie?
Pepe poskrobał się po łysej głowie.
- Cris ma rację - stwierdził. - Trzeba mieć na brodatego oko. Na Casillasa - wskazał mnie długim palcem - lepiej też, bo niby się trzyma, a jednak przymulony jakiś taki, zupełnie jak nie on.
- Ja tu stoję, Pepe, jakbyś nie zauważył - przypomniałem.
Wyszczerzył zębiska w uśmiechu.


Xabi:

Wołała mnie. Kiedy się budziła, wołała mnie. Chóry anielskie nie brzmiałyby piękniej w moich uszach, niż jej słaby głos tamtego dnia. To było cudowne, jak promienie słońca przebijające się przez czarne, burzowe chmury. Wiedziałem, że będę przy niej trwać, niezależnie od wszystkiego. Nieważne, czy zdoła w pełni wyzdrowieć, czy nie. A jeśli... Jeśli wybierze Casillasa, będę ją podziwiał z daleka, jak obraz święty, nietykalny na wieki. Jednego tylko nie mogłem - przestać jej kochać.
Wiedziałem, że życie zawodowe zaczyna walić mi się na łeb, ale nie byłem w stanie skupić się teraz na piłce, na niczym, co nie było nią. Sylwią. Na treningu dzień po wybudzeniu Sylwii właściwie to lunatykowałem. Mou się pienił niczym fabryka mydła, ale ja to miałem gdzieś. Wszystko miałem gdzieś.
Jakieś jednak resztki solidarności z drużyną się we mnie kołatały, bo gdy poszli do Floresa, prawie cała pierwsza drużyna, poszedłem razem z nimi. Przewodził Ramos, jako wicekapitan.
- Prezesie - zaczął uroczyście, gdy wtoczyliśmy się do gabinetu. - Stanowczo żądamy odejścia Jose Mourinho. W trybie natychmiastowym.
Flores zmarszczył brwi.
- Czy was pogięło? - zapytał z niedowierzaniem. - To jeden z najlepszych trenerów świata! Nie mówiąc o tym, że jeśli teraz rozwiażemy z nim kontrakt, to zabulimy!
- On nam drużynę rozpier... dziela! - oznajmił stanowczo Marcelo. - Napuszcza jednych na drugich, mówi tej tam Carbonero o tym co się dzieje w szatni, syf i malaria, panie prezesie!
- Macie jakies dowody...? - zaczął Flores.
Czarne oczy Pepe zaświeciły złowrogo.
- Pewnie, że mamy - Kepler przepchnął się na sam przód i wyciągnął z kieszeni komórkę. - Pamięta pan ten syf z Casillasem i Alonso i ich bójką? I jak to do mediów poszło? No to pan patrzy!
Podetknął Floresowi swój telefon pod nos. Okazało się, że cwany Pepe uwiecznił Mou, edytującego tamto nagranie na laptopie i wysyłającego je mediom, na wideo.
Prezes zczerwieniał, a potem zbladł.
- No to zmienia sytuację - rzekł, luzując krawat. - Pan Mourinho straci posadę, ale na razie proszę, mordy w kubeł i udawać, że nic się nie dzieje. Zrozumiano?
- Tajest! - huknęli chłopacy.
- Jest jeszcze jedna sprawa, ale to już nie do wszystkich. Panie Alonso, panie Casillas, zechcą panowie zostać, reszta wypad.
Kiedy gabinet opustoszał, Flores wskazał mi krzesło. Usiadłem. Casillas stał przy drzwiach.
- Alonso, wiem, że masz problemy osobiste - rzekł prezes. - Zastanawiam się czy w związku z tym nie byłoby lepiej, gdybyś przez jakiś czas, do końca sezonu na przykład, został odsunięty od gry. I trenował indywidualnie.

Wzruszyłem ramionami.
- Na temat twojej dalszej przyszłości w Realu możemy porozmawiać, gdy się ogarniesz - ciągnął prezes. - Casillas, co o tym sądzisz? Jesteś kapitanem!
No to teraz Iker może się mnie pozbyć w białych rękawiczkach. Histeryczny śmiech narastał mi w gardle.
Przez chwilę w gabinecie panowała kompletna cisza. Potem zaś nastąpiło coś, czego się nie spodziewałem. Casillas stanął obok mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Szefie, jeśli chce pan odsuwać Alonsa od gry, równie dobrze może pan odsunąć mnie - oznajmił bez wahania.
Nie wierzyłem własnym uszom.
- To co z nim zrobić? - Flores nie wydawał się przekonany.
- Osobiście gwarantuję za powrót Xabiego do pełnej formy - rzekł Iker. - Dołożę wszelkich starań, chłopaki też. Tylko proszę mu dać szansę.
- No dobra... - mruknął prezes.
Wyszedłem z gabinetu wciąż nie rozumiejąc co się stało. Casillas stanął obok i spojrzał w przestrzeń.
- Dzięki - powiedziałem.
Spojrzał na mnie tymi swoimi kocimi oczyma.
- Nie ma za co - odparł.

Iker:

Uratowałem Xabiemu dupsko, ale to jeszcze nie znaczy, że wszystko było już kolorowo. Bo nie było. Nie chciałem go niszczyć, ale wciąż kochałem Sylwię i nie mogłem, nie potrafiłem sobie odpuścić. Lataliśmy obaj do szpitala, na wyprzódki zajmując się Sylwią. Przynosiłem kwiaty i kosze owoców jak głupek, wierząc, że jeśli przyniosę większy niż Xabi to zyskam jakoś w jej oczach. Kiedy mogła już siadać wywoziłem ją na spacery do szpitalnego ogrodu, Alonso zaś czytał jej wieczorami książki. Lubiła go słuchać. I tak mijały dni, Sylwia była coraz silniejsza, a ja patrzyłem na nią i czułem, że stanąłbym na uszach, aby odrobić wszystkie zło, które jej wyrządziłem.
Tylko jedno się nie zmieniało, Sylwia wciąż nie widziała. Wedle lekarza nastąpiła jakaś tam minimalna poprawa, ale żeby ona się na coś konkretnego przekładała... Sylwia dalej żyła w ciemnościach a my, to znaczy jej tata, Xabi i ja, opisywaliśmy jej świat.
Kiedyś wpadłem do szpitala trochę wcześniej niż zwykle. Drzwi do sali były uchylone i usłyszałem, że ktoś u niej siedzi. Nawet nie musiałem zgadywać kto, wiadomo było że rudobrody.
- ...mogę cię dotknąć? - mówiła Sylwia.
- Boże! - głos Xabiego zabrzmiał niemal jak zwierzęcy skowyt. - Sylwia, nie musisz pytać. Nie pamiętasz...? Jak przed tym wszystkim...?
- Pamiętam - odparła spokojnie. - Pamiętam każdą sekundę. Nie mogłabym tego zapomnieć. No przysuń się.
Zajrzałem przez szparę w drzwiach, niemal nie oddychając. Zobaczyłem, jak Alonso podsuwa twarz pod dłonie Sylwii. Jej palce przesuwały się delikatnie po jego czole, zamkniętych oczach, policzkach i wargach, a on siedział nieruchomo, niemal w ekstazie.
- Schudłeś - wyszeptała cichutko. Powiodła palcem wzdłuż jego ust.

Sylwia:

- Schudłeś - szepnęłam. Serce łopotało mi w piersiach jak ptak. Pod palcami czułam zapadnięte policzki, porośnięte szczeciną zarostu. Szczeciną o której wiedziałam, że w słońcu lśni miedzianą rudością.
Dotknęłam jednym palcem jego ust, miękkkich i ciepłych jak zawsze. Po chwili dołączyłam pozostałe palce jednej dłoni. Chwycił mnie za rękę i pocałował jej wnętrze. Moja druga dłoń, błądząca po jego policzku natrafiła na wilgoć.
- Płaczesz? - zapytałam.
- Oczy mi się pocą - zażartował, ale głos mu drżał. - Brakowało mi ciebie. Nie wiem co bym zrobił, gdybyś ty...
- Żyłbyś dalej - odparłam, głaszcząc go po głowie.
- Nie - odparł po prostu. - Żyć to dla mnie być z tobą. Przy tobie. Nie być z tobą, to znaczy nie żyć.
Oparł głowę na mojej piersi. Przez chwilę upajałam się jego zapachem, wonią jego skóry i włosów, nic nie mówiąc.
- A jeśli nie odzyskam wzroku? - zapytałam nagle. - Jesli na zawsze pozostanę ślepa?
Podniósł się. Czułam, że jego twarz jest tuż nad moją.
- Wtedy ja będę twoimi oczyma - powiedział. - Będę widział za nas dwoje.
Nie odpowiedziałam, tylko pogłaskałam go po twarzy.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę w milczeniu. Potem Xabi poszedł, a ja chyba zasnęłam.
Poczułam, że ktoś mnie całuje w czoło.
- Sylwia - to był Iker. Wziął moje dłonie w swoje. - Wybacz mi, najdroższa. Wybacz mi.
Jeszcze raz pocałował mnie w czoło.
A potem zniknął.
Nie byłam pewna, czy to była jawa, czy sen.

______________________________________________________________________
Nie wiem co napisać...:D Chyba tylko życzyć miłego czytania. :D
I jeszcze małe ogłoszenie parafialne... Już niebawem razem z niezawodną Martiną, ruszamy z nowym opkiem pt" Siostrzyczki "- zachęcamy do zapoznania się z zakładką "Bohaterowie" 
                                                                      Pozdrawiam Fiolka :)
Dla tych zapracowanych publikujemy banner :D




15 komentarzy:

  1. Ewidentnie widać, że Sylvia kocha Xabiego i to z nim chce być. Iker nadal ją kocha i bardzo cierpi, żałuje, że zdradził Sylvię ale nie można cofnąć czasu. Mam nadzieję, że ona odzyska wzrok i ułoży jej się z ?Xabim?.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo emocjonujący. Xabi i Sylwia byliby idealną parą, on jest taki kochany, troszczy się o nią. Może Iker i zmądrzał, ale i tak nie pasuje mi. W dalszym ciągu nie zasługuje na Sylwię.

    Zajrzałam do bohaterów na nowym blogu i posikałam się ze śmiechu! Nie mogę się doczekać siostrzyczek xD

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże oni ją oboje kochają...
    Przed główną bohaterką będzie stał trudny wybór. Mam nadzieje że odzyska ona wzrok...
    Czekam na next...
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby Sylwia odzyskała wzrok. Trudne zadanie przed nią, bo i Iker i Xabi ją kochają. Ja jednak mam nadzieję, że to Xabi z nią będzie. Dobrze, że Iker zrozumiał swój błąd ale teraz może być już za późno. Miło też z jego strony, że wstawił się za Xabim u Floresa
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O matko mam nadzieję, że Sylwia odzyska wzrok, a poza tym ona kocha Xabiego, Iker będzie musiał z tym pogodzić, chyba że, lepiej nie piszę, bo ja nic nie wiem :D zapraszam na 2 rozdział mojego drugiego bloga milosc-przyszlosc-futbol.blogspot.com
    P.S. sorry, że wcześniej nie komentowałam, bo nie miałam weny do komenti :)Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się dvingende XO , Iker nie zasługuje na Sylwię. Cierpi, żałuje, ale to Xabi byłby odpowiedniejszy dla Sylwii. Od początku tego opowiadania wolałam Alonso i chyba nic tego nie zmieni. Proszę Cię, niech ona odzyska wzrok! ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Okazuje się, że mimo wszystko gdzieś tam w środku wciąż pozostają przyjaciółmi. Iker nie wkopał Xabiego, choć przecież mógł. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż walczą o względy Sylwii. Ale ona chyba już wybrała. Xabiego.

    OdpowiedzUsuń
  8. No nie mogę przestać ryczeć, no... Jak ja się mam umalować, jak wyję za każdym razem jak to czytam? Ta miłość Xabisia i Sylwii, to jest takie piękne, ale ten Ikerek, taki biedny :(((((((((((

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudne, cudne, cudne, cudne <33 Oh, prawie się poryczałam. Miłość Xabiego i Sylwii jest cudowna. Na początku opowiadania byłam za Ikerem, jednak szybko się to zmieniło i pokochałam Alonso. Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  10. kurczę, mam nadzieję, że Sylwia odzyska wzrok... a wyznania Xabego, cudne, szkoda że Iker wszystko zaprzepaścił.
    Czekam na nowość^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie sądziłam, że Iker stanie w obronie Xabiego. Zaskoczył mnie facet, bo zachował się jakby nadal byli przyjaciółmi. Może Iker był zły na Alonso, ale pewnego rodzaju solidarnością z drużyną posiadał.
    Miłość Xabiego i Sylwii jest przepiękna. A to jak dotykała jego twarzy to była po prostu magia :)
    Końcówka totalnie mnie rozbiła. Jestem w takim szoku, że Iker przeprosił, że nie mam pojęcia co mam powiedzieć, żeby wyszło logicznie. Chociaż jedno, co mi się rzuca na myśl, że ją przeprosił, więc zrozumiał swoje zachowanie i to,co złego jej zrobił.
    Czekam na nowy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Xabi naprawdę ją kocha i to widać. Iker zazdrosny i to porządnie. Dobrze, że poszli Mou podpieprzyć. Dobrze mu tak!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  13. Sylwia będzie miała trudny orzech do zgryzienia, nie obejdzie się bez złamanego serca. Mam nadzieję, że jednak wybierze Xabiego, według mnie bardziej do niej pasuje, nie żebym nie lubiła Ikera, broń Boże. Mam również nadzieję, że za jakiś czas dziewczyna odzyska wzrok i będzie żyła pełnią życia ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Trzymajcie mnie wszyscy bo padnę. Iker dałeś dupy na całej linii i będę to przypominać to za każdym razem.
    Ciekawe czy wybaczy Syliwa Ikerowi...
    Czekam na kolejny, pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  15. Sylwia nie będzie miała łatwego wyboru... Z jednej strony Iker, który zrozumiał, że ją kocha, a z drugiej zakochany w niej Xabi... Liczę, że dokona ona odpowiedniego wyboru dla niej i dla chłopaków :)

    OdpowiedzUsuń