Iker
Nie zdążyliśmy ochłonąć, po tym co powiedziała Sylwia, gdy
przyszedł lekarz z pielęgniarką. Jorge Carvezzo, tak się nazywał
ten doktor. Wyglądał trochę jak nastroszone ptaszysko, z
haczykowatym nosem i czarnymi włosami, sterczącymi sztywno wokół
głowy, którą ciągle chował w ramionach.
Zadał Sylwii kilka pytań, poświecił jej latarką w oczy, zbadał
odruchy, po czym przez chwilę gadał do pielęgniarki tą lekarską
gadką, którą trudno zrozumieć.
- No cóż - mruknął, odwracając się do nas. - Trudno na razie
wyrokować, ale póki co wszystko wygląda nie najgorzej. Pacjentka
reaguje prawidłowo, odzyskała świadomość. Całkiem dobrze,
proszę panów.
- A co z jej oczami? - zapytał pan Soriano.
- Jej oczy technicznie rzecz biorąc są w porządku - odparł
lekarz.
- Ona nie widzi - powiedział Xabi, pozornie łagodnie, ale w jego
głosie było coś takiego, co ścinało powietrze.
- Ach, wybaczcie panowie - westchnął Carvezzo. - Roztargnienie bywa
straszne. Chodzi o to, że gałki oczne pani Soriano są zasadniczo
nieuszkodzone. Problem leży gdzie indziej. Otóż krwotok
śródmózgowy spowodował ucisk na nerwy wzrokowe. Oczywiście
zatamowaliśmy krwawienie, a krew usunęliśmy, ale nie wiadomo kiedy
skutki tego miną. Być może pani Sylwia odzyska wzrok już jutro,
lub za kilka tygodni, a może nie odzyska go wcale. Trudno
przewidzieć. Jedyne co możemy zrobić, to czekać.
Soriano pobladł jak płótno. Ja się poczułem, jakby mi się
ziemia otworzyła pod stopami.
- Czekać - mruknął Alonso, zamykając oczy. Z tą bladą, zmęczoną
twarzą i od dawna nie strzyżoną brodą wyglądał jak męczennik
ze starego obrazu.
- Czekać - oznajmił lekarz.
Sylwia przyjęła to wszystko z zadziwiającym spokojem.
- Będzie dobrze - szepnęła, uśmiechając się tym dziecinnym
uśmiechem, który łamał nam serca. Boże, była taka krucha i
bezbronna, niczym złamany kwiat. - Zobaczycie.
Cholera, ledwie wytrzymałem, żeby zachować spokojną twarz. Chwilę
później kazano nam wyjść, mogłem więc uciec do kibla i zamknąć
się w kabinie. Ryczałem tam jak dzieciak chyba przez kwadrans,
potem umyłem twarz zimną wodą. Chyba nie pomogło, bo gdy
wyszedłem na korytarz, Pepe, Ramos i Cris niemal odbili mi płuca od
współczujacego poklepywania po plecach.
- Gdzie Alonso? - zapytałem.
- W kaplicy szpitalnej - odparł Pepe. - Powiedział, że sam sobie
poradzi.
Cris pokręcił głową.
- On kompletnie zdziczał przez to wszystko - zauważył. - Odbija mu
totalnie.
- Też by ci odbiło, jakby twoja Irina leżała na OIOMie - mruknął
Sergio.
- Wypluj to! - zażądał stanowczo Cris. - Może by mi odbiło, ale
od tego ma się chyba kumpli, żeby nie pozwolili w takiej sytuacji
kompletnie odlecieć, nie?
Pepe poskrobał się po łysej głowie.
- Cris ma rację - stwierdził. - Trzeba mieć na brodatego oko. Na
Casillasa - wskazał mnie długim palcem - lepiej też, bo niby się
trzyma, a jednak przymulony jakiś taki, zupełnie jak nie on.
- Ja tu stoję, Pepe, jakbyś nie zauważył - przypomniałem.
Wyszczerzył zębiska w uśmiechu.
Xabi:
Wołała mnie. Kiedy się budziła, wołała mnie. Chóry anielskie
nie brzmiałyby piękniej w moich uszach, niż jej słaby głos
tamtego dnia. To było cudowne, jak promienie słońca przebijające
się przez czarne, burzowe chmury. Wiedziałem, że będę przy niej
trwać, niezależnie od wszystkiego. Nieważne, czy zdoła w pełni
wyzdrowieć, czy nie. A jeśli... Jeśli wybierze Casillasa, będę
ją podziwiał z daleka, jak obraz święty, nietykalny na wieki.
Jednego tylko nie mogłem - przestać jej kochać.
Wiedziałem, że życie zawodowe zaczyna walić mi się na łeb, ale
nie byłem w stanie skupić się teraz na piłce, na niczym, co nie
było nią. Sylwią. Na treningu dzień po wybudzeniu Sylwii
właściwie to lunatykowałem. Mou się pienił niczym fabryka mydła,
ale ja to miałem gdzieś. Wszystko miałem gdzieś.
Jakieś jednak resztki solidarności z drużyną się we mnie
kołatały, bo gdy poszli do Floresa, prawie cała pierwsza drużyna,
poszedłem razem z nimi. Przewodził Ramos, jako wicekapitan.
- Prezesie - zaczął uroczyście, gdy wtoczyliśmy się do gabinetu.
- Stanowczo żądamy odejścia Jose Mourinho. W trybie
natychmiastowym.
Flores zmarszczył brwi.
- Czy was pogięło? - zapytał z niedowierzaniem. - To jeden z
najlepszych trenerów świata! Nie mówiąc o tym, że jeśli teraz
rozwiażemy z nim kontrakt, to zabulimy!
- On nam drużynę rozpier... dziela! - oznajmił stanowczo Marcelo.
- Napuszcza jednych na drugich, mówi tej tam Carbonero o tym co się
dzieje w szatni, syf i malaria, panie prezesie!
- Macie jakies dowody...? - zaczął Flores.
Czarne oczy Pepe zaświeciły złowrogo.
- Pewnie, że mamy - Kepler przepchnął się na sam przód i
wyciągnął z kieszeni komórkę. - Pamięta pan ten syf z
Casillasem i Alonso i ich bójką? I jak to do mediów poszło? No to
pan patrzy!
Podetknął Floresowi swój telefon pod nos. Okazało się, że cwany
Pepe uwiecznił Mou, edytującego tamto nagranie na laptopie i
wysyłającego je mediom, na wideo.
Prezes zczerwieniał, a potem zbladł.
- No to zmienia sytuację - rzekł, luzując krawat. - Pan Mourinho
straci posadę, ale na razie proszę, mordy w kubeł i udawać, że
nic się nie dzieje. Zrozumiano?
- Tajest! - huknęli chłopacy.
- Jest jeszcze jedna sprawa, ale to już nie do wszystkich. Panie
Alonso, panie Casillas, zechcą panowie zostać, reszta wypad.
Kiedy gabinet opustoszał, Flores wskazał mi krzesło. Usiadłem.
Casillas stał przy drzwiach.
- Alonso, wiem, że masz problemy osobiste - rzekł prezes. -
Zastanawiam się czy w związku z tym nie byłoby lepiej, gdybyś
przez jakiś czas, do końca sezonu na przykład, został odsunięty
od gry. I trenował indywidualnie.
Wzruszyłem ramionami.
- Na temat twojej dalszej przyszłości w Realu możemy porozmawiać,
gdy się ogarniesz - ciągnął prezes. - Casillas, co o tym sądzisz?
Jesteś kapitanem!
No to teraz Iker może się mnie pozbyć w białych rękawiczkach.
Histeryczny śmiech narastał mi w gardle.
Przez chwilę w gabinecie panowała kompletna cisza. Potem zaś
nastąpiło coś, czego się nie spodziewałem. Casillas stanął
obok mnie i położył mi rękę na ramieniu.
- Szefie, jeśli chce pan odsuwać
Alonsa od gry, równie dobrze może pan odsunąć mnie - oznajmił
bez wahania.
Nie wierzyłem własnym uszom.
- To co z nim zrobić? - Flores nie
wydawał się przekonany.
- Osobiście gwarantuję za powrót
Xabiego do pełnej formy - rzekł Iker. - Dołożę wszelkich starań,
chłopaki też. Tylko proszę mu dać szansę.
- No dobra... - mruknął prezes.
Wyszedłem z gabinetu wciąż nie
rozumiejąc co się stało. Casillas stanął obok i spojrzał w
przestrzeń.
- Dzięki - powiedziałem.
Spojrzał na mnie tymi swoimi kocimi
oczyma.
- Nie ma za co - odparł.
Iker:
Uratowałem Xabiemu dupsko, ale to
jeszcze nie znaczy, że wszystko było już kolorowo. Bo nie było.
Nie chciałem go niszczyć, ale wciąż kochałem Sylwię i nie
mogłem, nie potrafiłem sobie odpuścić. Lataliśmy obaj do
szpitala, na wyprzódki zajmując się Sylwią. Przynosiłem kwiaty i
kosze owoców jak głupek, wierząc, że jeśli przyniosę większy
niż Xabi to zyskam jakoś w jej oczach. Kiedy mogła już siadać
wywoziłem ją na spacery do szpitalnego ogrodu, Alonso zaś czytał
jej wieczorami książki. Lubiła go słuchać. I tak mijały dni,
Sylwia była coraz silniejsza, a ja patrzyłem na nią i czułem, że
stanąłbym na uszach, aby odrobić wszystkie zło, które jej
wyrządziłem.
Tylko jedno się nie zmieniało,
Sylwia wciąż nie widziała. Wedle lekarza nastąpiła jakaś tam
minimalna poprawa, ale żeby ona się na coś konkretnego
przekładała... Sylwia dalej żyła w ciemnościach a my, to znaczy
jej tata, Xabi i ja, opisywaliśmy jej świat.
Kiedyś wpadłem do szpitala trochę
wcześniej niż zwykle. Drzwi do sali były uchylone i usłyszałem,
że ktoś u niej siedzi. Nawet nie musiałem zgadywać kto, wiadomo
było że rudobrody.
- ...mogę cię dotknąć? - mówiła
Sylwia.
- Boże! - głos Xabiego zabrzmiał
niemal jak zwierzęcy skowyt. - Sylwia, nie musisz pytać. Nie
pamiętasz...? Jak przed tym wszystkim...?
- Pamiętam - odparła spokojnie. -
Pamiętam każdą sekundę. Nie mogłabym tego zapomnieć. No przysuń
się.
Zajrzałem przez szparę w drzwiach,
niemal nie oddychając. Zobaczyłem, jak Alonso podsuwa twarz pod
dłonie Sylwii. Jej palce przesuwały się delikatnie po jego czole,
zamkniętych oczach, policzkach i wargach, a on siedział nieruchomo,
niemal w ekstazie.
- Schudłeś - wyszeptała cichutko.
Powiodła palcem wzdłuż jego ust.
Sylwia:
- Schudłeś - szepnęłam. Serce
łopotało mi w piersiach jak ptak. Pod palcami czułam zapadnięte
policzki, porośnięte szczeciną zarostu. Szczeciną o której
wiedziałam, że w słońcu lśni miedzianą rudością.
Dotknęłam jednym palcem jego ust,
miękkkich i ciepłych jak zawsze. Po chwili dołączyłam pozostałe
palce jednej dłoni. Chwycił mnie za rękę i pocałował jej
wnętrze. Moja druga dłoń, błądząca po jego policzku natrafiła
na wilgoć.
- Płaczesz? - zapytałam.
- Oczy mi się pocą - zażartował,
ale głos mu drżał. - Brakowało mi ciebie. Nie wiem co bym zrobił,
gdybyś ty...
- Żyłbyś dalej - odparłam,
głaszcząc go po głowie.
- Nie - odparł po prostu. - Żyć
to dla mnie być z tobą. Przy tobie. Nie być z tobą, to znaczy nie
żyć.
Oparł głowę na mojej piersi.
Przez chwilę upajałam się jego zapachem, wonią jego skóry i
włosów, nic nie mówiąc.
- A jeśli nie odzyskam wzroku? -
zapytałam nagle. - Jesli na zawsze pozostanę ślepa?
Podniósł się. Czułam, że jego
twarz jest tuż nad moją.
- Wtedy ja będę twoimi oczyma -
powiedział. - Będę widział za nas dwoje.
Nie odpowiedziałam, tylko
pogłaskałam go po twarzy.
Siedzieliśmy jeszcze chwilę w
milczeniu. Potem Xabi poszedł, a ja chyba zasnęłam.
Poczułam, że ktoś mnie całuje w
czoło.
- Sylwia - to był Iker. Wziął
moje dłonie w swoje. - Wybacz mi, najdroższa. Wybacz mi.
Jeszcze raz pocałował mnie w
czoło.
A potem zniknął.
Nie byłam pewna, czy to była jawa,
czy sen.
______________________________________________________________________
Nie wiem co napisać...:D Chyba tylko życzyć miłego czytania. :D
I jeszcze małe ogłoszenie parafialne... Już niebawem razem z niezawodną Martiną, ruszamy z nowym opkiem pt" Siostrzyczki "- zachęcamy do zapoznania się z zakładką "Bohaterowie"
Pozdrawiam Fiolka :)
Dla tych zapracowanych publikujemy banner :D
______________________________________________________________________
Nie wiem co napisać...:D Chyba tylko życzyć miłego czytania. :D
I jeszcze małe ogłoszenie parafialne... Już niebawem razem z niezawodną Martiną, ruszamy z nowym opkiem pt" Siostrzyczki "- zachęcamy do zapoznania się z zakładką "Bohaterowie"
Pozdrawiam Fiolka :)
Dla tych zapracowanych publikujemy banner :D
Ewidentnie widać, że Sylvia kocha Xabiego i to z nim chce być. Iker nadal ją kocha i bardzo cierpi, żałuje, że zdradził Sylvię ale nie można cofnąć czasu. Mam nadzieję, że ona odzyska wzrok i ułoży jej się z ?Xabim?.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo emocjonujący. Xabi i Sylwia byliby idealną parą, on jest taki kochany, troszczy się o nią. Może Iker i zmądrzał, ale i tak nie pasuje mi. W dalszym ciągu nie zasługuje na Sylwię.
OdpowiedzUsuńZajrzałam do bohaterów na nowym blogu i posikałam się ze śmiechu! Nie mogę się doczekać siostrzyczek xD
Pozdrawiam!
Boże oni ją oboje kochają...
OdpowiedzUsuńPrzed główną bohaterką będzie stał trudny wybór. Mam nadzieje że odzyska ona wzrok...
Czekam na next...
Pozdrawiam ;*
Oby Sylwia odzyskała wzrok. Trudne zadanie przed nią, bo i Iker i Xabi ją kochają. Ja jednak mam nadzieję, że to Xabi z nią będzie. Dobrze, że Iker zrozumiał swój błąd ale teraz może być już za późno. Miło też z jego strony, że wstawił się za Xabim u Floresa
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
O matko mam nadzieję, że Sylwia odzyska wzrok, a poza tym ona kocha Xabiego, Iker będzie musiał z tym pogodzić, chyba że, lepiej nie piszę, bo ja nic nie wiem :D zapraszam na 2 rozdział mojego drugiego bloga milosc-przyszlosc-futbol.blogspot.com
OdpowiedzUsuńP.S. sorry, że wcześniej nie komentowałam, bo nie miałam weny do komenti :)Pozdrawiam :)
Zgadzam się dvingende XO , Iker nie zasługuje na Sylwię. Cierpi, żałuje, ale to Xabi byłby odpowiedniejszy dla Sylwii. Od początku tego opowiadania wolałam Alonso i chyba nic tego nie zmieni. Proszę Cię, niech ona odzyska wzrok! ; )
OdpowiedzUsuńOkazuje się, że mimo wszystko gdzieś tam w środku wciąż pozostają przyjaciółmi. Iker nie wkopał Xabiego, choć przecież mógł. Nie zmienia to jednak faktu, że wciąż walczą o względy Sylwii. Ale ona chyba już wybrała. Xabiego.
OdpowiedzUsuńNo nie mogę przestać ryczeć, no... Jak ja się mam umalować, jak wyję za każdym razem jak to czytam? Ta miłość Xabisia i Sylwii, to jest takie piękne, ale ten Ikerek, taki biedny :(((((((((((
OdpowiedzUsuńCudne, cudne, cudne, cudne <33 Oh, prawie się poryczałam. Miłość Xabiego i Sylwii jest cudowna. Na początku opowiadania byłam za Ikerem, jednak szybko się to zmieniło i pokochałam Alonso. Pozdrawiam :**
OdpowiedzUsuńkurczę, mam nadzieję, że Sylwia odzyska wzrok... a wyznania Xabego, cudne, szkoda że Iker wszystko zaprzepaścił.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość^^
Nie sądziłam, że Iker stanie w obronie Xabiego. Zaskoczył mnie facet, bo zachował się jakby nadal byli przyjaciółmi. Może Iker był zły na Alonso, ale pewnego rodzaju solidarnością z drużyną posiadał.
OdpowiedzUsuńMiłość Xabiego i Sylwii jest przepiękna. A to jak dotykała jego twarzy to była po prostu magia :)
Końcówka totalnie mnie rozbiła. Jestem w takim szoku, że Iker przeprosił, że nie mam pojęcia co mam powiedzieć, żeby wyszło logicznie. Chociaż jedno, co mi się rzuca na myśl, że ją przeprosił, więc zrozumiał swoje zachowanie i to,co złego jej zrobił.
Czekam na nowy.
Xabi naprawdę ją kocha i to widać. Iker zazdrosny i to porządnie. Dobrze, że poszli Mou podpieprzyć. Dobrze mu tak!
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej!
Sylwia będzie miała trudny orzech do zgryzienia, nie obejdzie się bez złamanego serca. Mam nadzieję, że jednak wybierze Xabiego, według mnie bardziej do niej pasuje, nie żebym nie lubiła Ikera, broń Boże. Mam również nadzieję, że za jakiś czas dziewczyna odzyska wzrok i będzie żyła pełnią życia ;)
OdpowiedzUsuńTrzymajcie mnie wszyscy bo padnę. Iker dałeś dupy na całej linii i będę to przypominać to za każdym razem.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy wybaczy Syliwa Ikerowi...
Czekam na kolejny, pozdrawiam! :*
Sylwia nie będzie miała łatwego wyboru... Z jednej strony Iker, który zrozumiał, że ją kocha, a z drugiej zakochany w niej Xabi... Liczę, że dokona ona odpowiedniego wyboru dla niej i dla chłopaków :)
OdpowiedzUsuń