<Music>
Być może wcześniej nie czułam zazdrości, ale wszystko zmieniło się podczas Euro 2012. Pojechałam z resztą WAG'S do Polski, kraju który był moją drugą ojczystą i w którym się urodziłam. Rodzice mojej matki mieszkali pod Warszawą, więc w Gdańsku byłam pierwszy raz od wyprowadzki do Barcelony.
Pobyt upłynął mi przyjemnie, lubiłam oglądać piłkę nożną a Hiszpanie byli w tym mistrzami. Nie dziwie się, że obronili tytuł.
Byłam dumna, kiedy mój chłopak podniósł puchar w górę a na niego i resztę zawodników spadł deszcz złoto-srebrnego konfetti. W niebo wystrzeliła seria wielobarwnych fajerwerków a tłumy na trybunach skandowały Epania, Espania.
Wyszłam na boisko żeby pogratulować Ikerowi. Zadowolony podbiegł do mnie tuląc do szerokiej piersi i całując namiętnie.
- Wygraliśmy!- złapał mnie na ręce a wokół nas zrobił się niemały tłumek. Pique, Xabi, Iniesta i Fabregas unieśli mnie w górę a reszta chłopaków im pomagała. Podrzucali mnie jak piłkę do siatkówki. Śmiałam się razem z nimi i ich rodzinami. W tym dniu czułam się wyjątkowo i żal mi było wyjeżdżać z powrotem na południe Europy.
W ostatnią noc spędzoną w Gniewinie spacerowaliśmy z Ikerem nad wzburzonym Bałtykiem. Zanosiło się na sztorm a wściekłe bałwany z hukiem wtaczały się na piaszczystą plażę. Zaciągnęłam się słonawym powietrzem naładowanym jodem a na moich włosach osiadły kropelki wody. Ścisnęłam mocniej rękę Casillasa, on zaś uśmiechnął się do mnie.
Dzisiaj był tylko mój.
Czułam się trochę zazdrosna, bo przez cały turniej kręciła się wokół niego dziennikarka sportowa Sara Carbonero. Widziałam, że ta ciemnowłosa i zielonooka piękność bardzo podoba się mojemu "Świętemu". Ona też nie kryła zainteresowania bramkarzem, zawsze z nim robiła najdłuższe wywiady a rozentuzjazmowany Iker zaraz po wygranej wycałował ją stojąc w samych gaciach.
Hiszpańskie gazety od razu podchwyciły temat i stałam się zdradzaną lekarką w dodatku pół Hiszpanką.
Bolały mnie nagłówki "Casillas woli jednak brunetki".
Nie zrobiłam mu awantury, ale wyczuł że nie jestem z tego zadowolona, chyba trochę się nawet przejął. Ostatnimi czasy nie zachowywał się najlepiej i wielu osobom nie znającym go, trudno byłoby uwierzyć w to, że nie jest taki święty na jakiego wygląda.
- Kochanie czy ty przejęłaś się tymi artykułami?- zapytał mnie podczas spaceru.
- Miałabym się przejąć tym, że podobno mój chłopak woli brunetki i być może kręci na boku z inną?- odpowiedziałam pytaniem a w moim głosie słychać było wyraźną kpinę podszytą złością.
Iker przystanął i przyglądał mi się jakby wyrosła mi druga głowa.
- Jesteś o mnie zazdrosna. - zauważył z niejakim zdziwieniem. - Kochanie nie masz o co przecież ustaliliśmy...
- Przestań! Nie mogę tego słuchać! Wiem co ustaliliśmy i że nasz związek jest bardzo luźny, ale sam chciałeś żebym wszędzie ci towarzyszyła. Powiedz po co mam się z tobą włóczyć po imprezach i urodzinach skoro tam nawet mnie nie zauważasz? Nie jestem twoją lalką do dmuchania, mam uczucia i wyobraź sobie że nie podoba mi się widok mojego faceta w samych gaciach lecącego z dziobem do innej laski! - wybuchnęłam w momencie kiedy fala wtoczyła się wprost pod nasze nogi.
Iker znieruchomiał wpatrując się we mnie.
Wtedy niebo przeszyła błyskawica po której nastąpił gwałtowny grzmot. Z nieba prosto na nas lunął rzęsisty deszcz. Iker złapał mnie za rękę, biegliśmy w stronę hotelu moknąć w strugach ciepłego, letniego deszczu. Przelecieliśmy przez recepcję niczym dwie błyskawice, Iker złapał mnie na ręce i wbiegł po schodach na drugie piętro. Wpadł ze mną na rękach do swojego pokoju a tam rzucił mnie na łóżko.
Zakotłowaliśmy się w pościeli, całując się i zdzierając z siebie odzienie. Moja bluzka wylądowała na palmie w rogu pokoju a biustonosz na lampce nocnej. Zdarłam z Ikera koszulkę, która pofrunęła w powietrzu jak biały ptak, by opaść łagodnie na dywanie. Iker ściągnął spodenki razem z bokserkami. Po chwili miałam go nad sobą nagiego i gotowego do dalszej akcji. Na zewnątrz szalał żywioł a my dostosowaliśmy się do jego gwałtowności. Iker całował mnie i pieścił, jego ręce wędrowały po moim ciele, przez które przechodziły fale rozkoszy.
Zsunął się na dół dostarczając mi przyjemności ustami a ja zaciskałam kurczowo ręce na jego włosach. W pewnym momencie myślałam, że zaraz mu je wyrwę. Krzyknęłam przeciągle oszołomiona uczuciem przyjemności które buzowało mi w żyłach. Nie dał mi odpocząć nawet sekundy, podniósł mnie do góry sadzając na swoich biodrach. Siedział oparty o ramę łóżka a ja usytuowałam się nad nim. Jego usta znowu były na moich piersiach i brzuchu. Drżałam wewnętrznie i zewnętrznie, nasze ciała odnalazły współny rytm. Unosiłam się by po chwili opaść i wziąć go w siebie, to było tak intensywne i jednocześnie słodko-bolesne.
Tempo przyśpieszyło, Iker pchnął mnie na plecy, górował nade mną a potem znów wziął w posiadanie. Piorun uderzył gdzieś niedaleko a grzmot rozniósł się po okolicy wściekłym rykiem. Słyszałam rozjuszone morze, które pieniło się i szumiało. W chwili kiedy burza ustawała ja przeżyłam najwspanialszy orgazm w swoim życiu. Znieruchomieliśmy a potem Iker opadł na mnie dysząc niczym gladiator po walce.
Leżeliśmy w milczeniu słysząc deszcz stukający o parapet. Mój mózg odzyskiwał pełnię władzy a przyjemność ustąpiła uczuciu goryczy.
Zawsze po kłótni lądujemy w łóżku kochając się jak szaleńcu, a potem znowu jest to samo... Wyswobodziłam się z ramion Casillasa, czułam się brudna tak jakby to przed chwilą przeżyłam było złe.
Seks był wspaniały ale w skrytości marzyłam żeby Iker kochał mnie naprawdę i żeby znaczyło to dla niego więcej. Nie odezwał się, wiedział że znowu władze nad nami wzięła namiętność.
Staliśmy po dwóch stronach walącego się mostu. Właśnie z konstrukcji odpadła kolejna deska, na razie most jeszcze się trzyma, ale niedługo wszystko runie i wszystko wezmą diabli. Wiele nas łączyło, ale brakowało tego najważniejszego spoiwa.
Szczerego uczucia.
Tydzień później...
Ślęczałam właśnie nad znienawidzoną przez siebie papierkową robotą. Byłam lekarzem i chciałam leczyć a nie uzupełniać raporty dla dyrektora. Dokumentacja medyczna piętrzyła się na moim biurku, pomiędzy kubkami po kawie.
Nie widziałam Ikera od przylotu do Madrytu i towarzyszącej temu fecie.
Wysłałam mu maila, że jednak powinien pojechać na urlop sam, bo wiem jak skończyłby się nasz wspólny wyjazd. Dużo seksu a po powrocie znowu to samo.
Łudzę się cały czas, że rozłąka coś da. Nie chciałam go stracić, pomimo wielu nieporozumień nadal był moim najlepszym przyjacielem. Człowiekiem, któremu powierzyłabym swoje życie.
Był szalony, ale też w sytuacjach kryzysowych wykazywał niewiarygodną odwagę i stałość. Gdy spadłam ze schodów, opiekował się mną jak małym dzieckiem. Zmusił się nawet do gotowania.
Tęskniłam za nim, ale wiedziałam że tak będzie lepiej.
Moje rozmyślania przerwało łagodne pukanie do drzwi.
- Proszę.- odpowiedziałam automatycznie. Zgarnęłam część papierzysk do szuflady, przyklejając na usta służbowy uśmiech. W gabinecie pojawił się nie kto inny jak przyjaciel mojego chłopaka, Xabi Alonso.
Gdyby nie bladość malująca się na jego twarzy, wyglądałby oszałamiająco.
Był bardzo przystojny, szczególnie gdy nie golił swojego rudawego zarostu. W myślach nazywałam go "Rudobrodym".
- Dzień dobry, pani doktor.- usiadł na krześle naprzeciwko mojego biurka.
- Xabi miło cię widzieć.- naprawdę ucieszyłam się na jego widok, zawsze był miły a łagodność w jego głosie bardzo mnie wzruszała. - Co cię sprowadza do mojego gabinetu?
- Niestety choroba.
Nie wiedziałam jakim cudem nagle stał się jednym z moich pacjentów. Wzięłam stetoskop i z drżeniem poprosiłam o podniesienie koszulki.
Na widok jego umięśnionego torsu, pokrytego jasnymi włoskami lekko mnie zamurowało. Widziałam go na boisku, ale w tej sytuacji musiałam być bardzo blisko. Osłuchiwałam go, wsadziłam patyczek do ust, sprawdziłam węzły chłonne.
Gdy mimowolnie dotknęłam jego dłoni, moje ciało przeszył prąd. Widziałam w oczach Alonsa, że poczuł to samo. Nie odezwał się jednak ani słowem pozwalając mi dokończyć badanie.
- Angina, ale na szczęście nie ropna. Przy tych upałach byłoby to bardzo uciążliwe. Przepiszę ci antybiotyk i sprey przeciwbólowy do spryskiwania gardła i migdałków. Zalecam też picie płynów o temperaturze pokojowej, broń boże nie zimnych i unikanie słońca. Nie przesiaduj też w klimatyzowanych pomieszczeniach, to wysusza śluzówkę. - powiedziałam to jak profesjonalista którym byłam.
Xabi uśmiechnął się szeroko odbierając ode mnie recepty.
- Dziękuję pani doktor.
- Nie ma za co, przynajmniej nie tonę w papierkowej robocie. Zaraz kończę i biorę wszystko do domu.
- A byłoby to z mojej strony nietaktem, gdybym zaprosił cię na kawę?
- Nie powinieneś pić gorących napojów. Tylko letnie i nie lodowate.- zaznaczyłam, ale w duchu miałam ochotę zgodzić się na spotkanie. Nie miałam komu opowiedzieć o wszystkim co się działo, czułam się bardzo samotna.
- Ty wypijesz kawę ja soczek, obiecuję! - uniósł dwa palce w górę.
Rozbrajał mnie. Nie potrafiłam mu odmówić.
- Dobrze wrzucę tylko najpotrzebniejsze rzeczy i zaraz możemy jechać.
Po kilku minutach wyszliśmy na zalane słońcem ulice Madrytu. Xabi całą drogę opowiadał mi o swoich sąsiadach i ich trzyletnim synku. Lubił dzieci co dla wielu kobiet było świetnym dodatkiem do jego męskiej urody.
Po dziesięciominutowym spacerze dotarliśmy do małego bistro prowadzonego przez urocze kolumbijskie małżeństwo.
Xabi zamówił sok i mocną, czarną kawę.
- Nie wyjechałaś na urlop z Ikerem, dlaczego?- zapytał wprost.
Trochę zbiło mnie z tropu jego bezpośrednie pytanie.
- Praca. Wy macie przerwę wakacyjną, ja pracuję w innym sektorze.
- Byłoby mi przykro, gdybym musiał wypoczywać sam.- dotknął delikatnie mojej dłoni.
- Nie wiem czy Ikerowi jest z tego powodu przykro.- upiłam łyk kawy. - Patrzyłam teraz w jego orzechowo-zielone tęczówki jak zahipnotyzowana.
Było w nich tyle dobroci i współczucia a teraz tego potrzebowałam.
- Martwisz się Sarą Carbonero?- zapytał biorąc moją dłoń w swoją dużą rękę.- Przecież Casillas wie że ma przy sobie wspaniałą partnerkę po cóż mu ta dziewczyna?
- Xabi, mówisz tak bo jesteś jego przyjacielem. Widzę, że ta dziewczyna bardzo mu się podoba, ale też nie zakładam że mnie zdradza. My po prostu...- zacięłam się.
Z moich oczu poleciały łzy, rozkleiłam się w miejscu publicznym przy facecie który był przyjacielem mojego chłopaka.
Palnęłam mu monolog o wszystkim co łączyło mnie z Ikerem( no może pominęłam te erotyczne wstawki). Żaliłam się a łzy nie chciały przestać lecieć. Xabi zachował się jak prawdziwy przyjaciel, cały czas mnie słuchał. Wyszliśmy z knajpy kierując się w stronę opustoszałego o tej porze dnia parku. Płakałam pierwszy raz od jakiegoś czasu, nie wiem co było powodem. Czy bezsilność, czy brak bliskości.
Xabi słuchał a potem bez słowa przycisnął mnie do siebie podając chusteczki higieniczne. Wytarłam oczy i nos a on uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco.
- Nie jesteś sama. Ja chcę i mogę być twoim przyjacielem. Zobaczysz wszystko się ułoży a teraz chodź odwiozę cię do domu.
Jak go nie lubić?- zadawałam sobie to pytanie przed położeniem się do łóżka. Właśnie prawie straciłam Casillasa a zyskałam przyjaciela.
___________________________________________________________________________
Szczerze mówiąc nie jestem za bardzo zadowolona z tego rozdziału.
Oddaję go jednak pod waszą ocenę i niezmiennie życzę miłego czytania :)
Pozdrawiam Fiolka :)
poniedziałek, 28 stycznia 2013
wtorek, 22 stycznia 2013
Rozdział drugi
Endless Summer
Początek czerwca 2012r.
Jestem już z Ikerem od dwóch lat, ale do tej pory nie zamieszkaliśmy razem.
Oboje byliśmy za bardzo niezależni żeby podjąć tak ważny krok jak dzielenie razem prowadzeniem domu.
Iker mieszkał pod Madrytem w eleganckiej willi a ja wolałam zostać w swoim mieszkaniu w Centrum. Byłam okropnym śpiochem i nie wyobrażałam sobie dojeżdżania do pracy i wczesnego wstawania.
Już nie pracuję w szpitalu, po zrobieniu specjalizacji złożyłam swoje CV w prywatnej klinice San Carlos w której udziały miała sama rodzina królewska. Nie byłam naiwna i doskonale zdawałam sobie sprawę, że moją kandydaturę dyrektor przyjął przede wszystkim ze względu na związek z Casillasem.
Nie byłam z tego zadowolona i od razu naskoczyłam na Ikera, on jednak zbył mnie machnięciem ręki.
- Skarbie jesteś lekarzem, ale nie musisz harować w publicznej placówce. Co jest złego w leczeniu zamożnych ludzi? Jeśli chcesz leczyć charytatywnie to możesz pracować też w fundacji. - uśmiechnął się identycznie jak robił to podczas wywiadów.
Zagotowało się we mnie od środka.
- Nie rozumiesz, że nie po to uczyłam się tyle lat, żeby być traktowana przez pryzmat bycia dziewczyną Casillasa!
- A co złego jest w byciu moją dziewczyną?!- teraz on podniósł głos.
Nie zrozumieliśmy się wtedy. Nie rozumiał, że chciałam osiągnąć wszystko sama bez niczyjej protekcji. Nie chcę być od nikogo zależna.
Zdołaliśmy się jakoś pogodzić, ale to nie była jedyna kwestia sporna na naszej wspólnej drodze.
Iker nie mógł zrozumieć, że nie mam czasu na bezcelowe włóczenie się od gali do gali. Umówiliśmy się, że na najważniejsze wydarzenia będę mu towarzyszyła, ale nie zawsze mam czas a moja praca wymaga ode mnie wielu poświęceń.
W końcu uległam i zgodziłam się pójść na urodziny Xabiego Alonso. Ubrałam się niebieską sukienkę opinającą moje zgrabne ciało a na nogi wsunełam sandałki na wysokim obcasie. Ikerowi na mój widok zaświeciły się oczy, wiedziałam że miał ochotę pociągnąć mnie na najbliższy fotel i tam pokazać mi jak bardzo mnie pożąda. Uwielbialiśmy takie gierki.
W końcu jednak nie wylądowaliśmy nago na fotelu, tylko na urodzinach jego najlepszego przyjaciela.
Był jedynym zawodnikiem reprezentacji oraz Realu Madryt, którego jeszcze nie znałam.
Gdy zajechaliśmy na miejsce, klub w którym odbywało się przyjęcie był już pełen piłkarzy i innych znanych osób. W progu powitała mnie dziewczyna Sergio Ramosa uśmiechając się szeroko. Obok niej stała Irina Shayk narzeczona Ronalda, który szczerze mówiąc nie przypadł mi do gustu. Nie lubiłam jak faceci bezczelnie zaglądają mi w dekolt a napastnik Realu taki właśnie był.
Przywitałam się jeszcze z Gerardem Pique i Andresem Iniestą, stali w grupce "Barcelony" dyskutując zawzięcie o mającym ich czekać za kilka dni wyjeździe do Polski.
- Tam się wcale nie mówi po rosyjsku, matole.- Puyol prawie krzyczał na Pique.
- No to po jakiemu?- zdziwił się Gerard.
- Po polsku, to logiczne.- puknął się w czoło Iniesta. - Ja się cieszę że tam jedziemy zawsze chciałem pojechać do Polski.
Nie chciałam wtrącać się do ich rozmowy. Znałam Polskę.
Byłam przecież w połowie Polką i mieszkali tam moi dziadkowie. Ojciec nigdy nie jeździł ze mną do nich, ale nigdy nie bronił mi kontaktów z Adamem i Marią. Nie byli winni tego, że ich córka nie chciała swojego dziecka i przedłożyła jego dobro i szczęście nad innego mężczyznę. Wiem, że wyszła za tego Niemca i miała z nim dwójkę dzieci.
Moje rodzeństwo, którego nigdy nie poznam, bo moja matka mnie nie chciała i nie chce.
Odrzuciłam to przykre wspomnienie i odszukałam wzrokiem Ikera, który zmierzał do solenizanta. Podeszłam do niego przyklejając na usta uśmiech.
- Najlepszego staruszku!- Iker poklepał Xabiego po plecach wręczając mu flaszkę drogiego alkoholu. - A to moja Sylwia.- objął mnie w talii gestem posiadacza.
Xabier Alonso był niezwykle przystojnym mężczyzną. Mi skojarzył się z konkwistadorem podbijającym Nowy Świat a przy tym uwodzącym półnagie Indianki. Nie wiem dlaczego nagle opanowała mnie taka wizja.
- Wszystkiego Najlepszego.- podałam mu rękę a on pochylił się nad nią dotykając delikatnie wargami.
- Dziękuję oraz bardzo mi miło w końcu cię poznać, Sylwio.- znowu się uśmiechnął a ja wpatrywałam się w jego orzechowo- zielonkawe oczy.
- Mi też jest miło. - zarumieniłam się.
Iker dojrzał Pepe i Ronaldo i gdzieś nam zniknął Znowu powtórzyła się sytuacja z naszej ostatniej, wspólnej imprezy. Iker spotyka kumpli idzie żłopać alkohol a ja siedzę sama i nie mam do kogo gęby otworzyć.
Tym razem było inaczej.
Zaopiekował się mną sam gospodarz, przedstawiając mi swoich znajomych i przyjaciół. Jego kuzynka Sorella była lekarką tak jak ja. Xabi był bardzo miły i przyjacielski. Sypał kawałami jak z rękawa i prawie wcale nie pił.
- Nie jesteś stuprocentową Hiszpanką?- zapytał mnie w którymś momencie.
- Nie, jestem w połowie Polką a w połowie Katalonką, ale mieszkam w Hiszpanii od piątego roku życia.
- A co robisz wobec tego w Madrycie?
- Zostałam tutaj po studiach a teraz mam pracę i... - zawahałam się.
- I Ikera.- dodał za mnie.
Nagle zrobiło mi się jakoś dziwnie.
Czy ja właściwie miałam Ikera? Kim dla siebie byliśmy?
Spojrzałam za siebie próbując wyłowić wzrokiem mojego chłopaka.
Iker siedział w towarzystwie Ronaldo i Pepesa a wokół nich kręciły się dwie aktorki i znana modelka. Powiem wam szczerze, że nawet nie poczułam się zazdrosna. Wtedy zaczęłam się niepokoić.
_______________________________________________________________________
Jest kolejny rozdział. Czuję podskórnie, że fabuła którą wymyśliłam nie zmieści się w pięciu rozdziałach. Oceńcie same i jeśli macie czas i ochotę to komentarze będą mile widziane.
Pozdrawiam Fiolka :)
wtorek, 15 stycznia 2013
Rozdział pierwszy
Nazywam się Sylwia Soriano Obrycka a tak zaczyna się moja historia.
Urodziłam się w Gdańsku ze związku Hiszpana Juana Pablo Soriano i Matyldy Obryckiej. Mój ojciec przyjechał ze słonecznej Katalonii wprost w mroźną, polską zimę gdzie zakochał się bez pamięci w eterycznej blondynce studiującej prawo. Gdy miałam pięć lat matka poznała bogatego Niemca dla którego zupełnie straciła głowę. Zostaliśmy z ojcem sami. Nie chcąc wychowywać mnie w kraju, który tak bardzo przypominał żonę, tata wyjechał ze mną do Hiszpanii.
Zapytacie mnie czy byłam szczęśliwym dzieckiem?
Odpowiedź jest dość prosta. Nie pamiętam matki, więc siłą rzeczy nie wiem jak to jest ją mieć. Juan Pablo jak mam w zwyczaju myśleć poświęcił wszystko żebym była szczęśliwa. Nigdy nie stał się pracoholikiem i każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Moje dzieciństwo pachniało słońcem, plażą i zapachem pomarańczy, które tata obierał z iście mistrzowską precyzją. Nigdy nie ożenił się ponownie, myślę że nadal nosi w sercu mamę.
Gdy byłam nastolatką przeklinałam polskie geny, które sprawiły że miałam bladą cerę i jasne włosy. Wszystkie moje koleżanki smażyły się na słońcu chwaląc się potem w szkole piękną złotawą opalenizną. Ja po dłuższym pobycie w promieniach słonecznych byłam czerwona jak pieczony prosiak.
Nigdy nie mogłam zrozumieć chłopców, którym się podobałam. Być może byłam dziwnym zjawiskiem w kraju, gdzie większość dziewczyn ma ciemne włosy i ciemne oczy. Moje przypominały wzburzony Bałtyk zimą.
Tak poetycko opisywał je tata, gdy miał jeden ze swoich melancholijnych dni. Siadaliśmy wtedy przed telewizorem z wielkim pudłem lodów i popcornu oglądając ckliwe komedie romantyczne.
Nie cierpiałam zakończeń w stylu: "I żyli długo i szczęśliwie" Nigdy nie było tego szczęśliwie a prawdę mówiąc ze wszystkich wyrazów zostawało tylko samotne "i".
Tata zawsze był niepoprawnym romantykiem, który pomimo życiowych ciosów patrzy na świat przez różowe okulary. Taki był jego urok a ja nie potrafiłam powiedzieć mu prosto w twarz, że cała jego wiara w miłość jest gówno warta.
W wieku osiemnastu lat wyjechałam na studia do stolicy. Chciałam zostać lekarzem, ale wierzcie mi nie miałam pobudek altruistycznych. Po prostu los sprawił, że dobrze rozumiałam chemię, fizykę i biologię.
Przez następnych sześć lat zamieniłam się w kujona, ucząc się łacińskich zagadnień, ślęcząc na zajęciach w prosektorium i wlewając w siebie hektolitry kawy. Na piątym roku wiedziałam, że zostanę internistą.
W 2010 roku miałam dyżur na izbie przyjęć, gdy został do nas przywieziony mężczyzna po stłuczce niedaleko centrum. Pielęgniarki podnieconymi szeptami wymieniały się informacjami. Znały tego przystojnego bruneta o ujmującym uśmiechu. Starałam się delikatnie opatrzyć jego zranienia, aż moja starsza koleżanka z chirurgii zszyje mu rękę.
Ręce w dużej mierze były jego pracą, bo jak później się dowiedziałam do uniwersyteckiego szpitala przywieziono nam samego El Santo a ściślej mówiąc bramkarza i kapitana reprezentacji Hiszpanii Ikera Casillasa.
Zawsze myślałam, że piłkarza a szczególnie ci z górnej półki to banda zadufanych w sobie bufonów, którzy rwą panienki jak świeże wiśnie. Jak bardzo pomyliłam się, gdy dwa dni po wypadku zastukał do mnie kurier z naręczem jaśminu.
- Od kogo to?- zapytałam niskiego, zezowatego wyrostka.
- W kwiatach powinien być bilecik seniorita.- uśmiechnął się krzywymi zębami i już go nie było.
Zamknęłam drzwi szukając wśród pachnącego kwiecia liściku. Znalazłam go w końcu szybko przebiegając po nim wzrokiem.
"Dziękuję za troskę Sylwio czy mógłbym Ci się jakoś odwdzięczyć?"- przeczytałam pytanie napisane starannym, męskim pismem.
Pierwszy raz w swoim dwudziestosześcioletnim życiu poczułam się doceniona i mile połechtana.
Kilka godzin później w progu mojego mieszkania pojawił się sam Iker.
Zaprosiłam go do środka i sama nie wiem jak to się stało, że przegadaliśmy pół nocy. Opróżniliśmy przy tym dwie butelki wyśmienitego wina z RPA, które Casillas przywiózł z Mistrzostw Świata w Afryce.
Co się zdarzyło, że w końcu moje zimne serce coś poczuło? Nie mam zielonego pojęcia. Nie zakochałam się, ale z Ikerem mogłam rozmawiać o wszystkim i właściwie o niczym. Podzielał moją pasję podróżniczą, czytał te same książki co ja. Ani się nie spostrzegłam kiedy zostaliśmy kochankami.
W łóżku był czuły i wspaniały nie policzę ile razy doprowadził mnie do progu za którym rozpościerał się ocean rozkoszy. Potrafiliśmy się kochać wszędzie i o każdej porze dnia. Dzięki Ikerowi odkryłam, że można być z kimś, nie zaślepić się głupią miłością i przeżywać najcudowniejsze orgazmy na świecie.
Pewnie was to szokuje?
Możliwe. Nasz związek nie był konwencjonalny, nie czuliśmy wobec siebie zazdrości. Wiedziałam z kim się wiążę i że jego praca łączy się z paparazzi wystającymi za każdym rogiem ulicy i tabunami napalonych małolat chcących chociażby dotknąć dłoni świętego.
Szczerze mówiąc miałam to w dupie.
Tak długo jak Iker potrafił wycisnąć z moich ust krzyki rozkoszy tak nie przeszkadzało mi nic.
___________________________________________________________________________
Oddaję w Wasze ręce moje kolejne opowiadanie i mam szczerą nadzieję, że spodoba się Wam tak samo jak Otuleni Ciemnością.
Tematyka ciut inna, ale mogę Wam obiecać, że będzie się działo.
Miłego czytania!
Buziaki :*
Urodziłam się w Gdańsku ze związku Hiszpana Juana Pablo Soriano i Matyldy Obryckiej. Mój ojciec przyjechał ze słonecznej Katalonii wprost w mroźną, polską zimę gdzie zakochał się bez pamięci w eterycznej blondynce studiującej prawo. Gdy miałam pięć lat matka poznała bogatego Niemca dla którego zupełnie straciła głowę. Zostaliśmy z ojcem sami. Nie chcąc wychowywać mnie w kraju, który tak bardzo przypominał żonę, tata wyjechał ze mną do Hiszpanii.
Zapytacie mnie czy byłam szczęśliwym dzieckiem?
Odpowiedź jest dość prosta. Nie pamiętam matki, więc siłą rzeczy nie wiem jak to jest ją mieć. Juan Pablo jak mam w zwyczaju myśleć poświęcił wszystko żebym była szczęśliwa. Nigdy nie stał się pracoholikiem i każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Moje dzieciństwo pachniało słońcem, plażą i zapachem pomarańczy, które tata obierał z iście mistrzowską precyzją. Nigdy nie ożenił się ponownie, myślę że nadal nosi w sercu mamę.
Gdy byłam nastolatką przeklinałam polskie geny, które sprawiły że miałam bladą cerę i jasne włosy. Wszystkie moje koleżanki smażyły się na słońcu chwaląc się potem w szkole piękną złotawą opalenizną. Ja po dłuższym pobycie w promieniach słonecznych byłam czerwona jak pieczony prosiak.
Nigdy nie mogłam zrozumieć chłopców, którym się podobałam. Być może byłam dziwnym zjawiskiem w kraju, gdzie większość dziewczyn ma ciemne włosy i ciemne oczy. Moje przypominały wzburzony Bałtyk zimą.
Tak poetycko opisywał je tata, gdy miał jeden ze swoich melancholijnych dni. Siadaliśmy wtedy przed telewizorem z wielkim pudłem lodów i popcornu oglądając ckliwe komedie romantyczne.
Nie cierpiałam zakończeń w stylu: "I żyli długo i szczęśliwie" Nigdy nie było tego szczęśliwie a prawdę mówiąc ze wszystkich wyrazów zostawało tylko samotne "i".
Tata zawsze był niepoprawnym romantykiem, który pomimo życiowych ciosów patrzy na świat przez różowe okulary. Taki był jego urok a ja nie potrafiłam powiedzieć mu prosto w twarz, że cała jego wiara w miłość jest gówno warta.
W wieku osiemnastu lat wyjechałam na studia do stolicy. Chciałam zostać lekarzem, ale wierzcie mi nie miałam pobudek altruistycznych. Po prostu los sprawił, że dobrze rozumiałam chemię, fizykę i biologię.
Przez następnych sześć lat zamieniłam się w kujona, ucząc się łacińskich zagadnień, ślęcząc na zajęciach w prosektorium i wlewając w siebie hektolitry kawy. Na piątym roku wiedziałam, że zostanę internistą.
W 2010 roku miałam dyżur na izbie przyjęć, gdy został do nas przywieziony mężczyzna po stłuczce niedaleko centrum. Pielęgniarki podnieconymi szeptami wymieniały się informacjami. Znały tego przystojnego bruneta o ujmującym uśmiechu. Starałam się delikatnie opatrzyć jego zranienia, aż moja starsza koleżanka z chirurgii zszyje mu rękę.
Ręce w dużej mierze były jego pracą, bo jak później się dowiedziałam do uniwersyteckiego szpitala przywieziono nam samego El Santo a ściślej mówiąc bramkarza i kapitana reprezentacji Hiszpanii Ikera Casillasa.
Zawsze myślałam, że piłkarza a szczególnie ci z górnej półki to banda zadufanych w sobie bufonów, którzy rwą panienki jak świeże wiśnie. Jak bardzo pomyliłam się, gdy dwa dni po wypadku zastukał do mnie kurier z naręczem jaśminu.
- Od kogo to?- zapytałam niskiego, zezowatego wyrostka.
- W kwiatach powinien być bilecik seniorita.- uśmiechnął się krzywymi zębami i już go nie było.
Zamknęłam drzwi szukając wśród pachnącego kwiecia liściku. Znalazłam go w końcu szybko przebiegając po nim wzrokiem.
"Dziękuję za troskę Sylwio czy mógłbym Ci się jakoś odwdzięczyć?"- przeczytałam pytanie napisane starannym, męskim pismem.
Pierwszy raz w swoim dwudziestosześcioletnim życiu poczułam się doceniona i mile połechtana.
Kilka godzin później w progu mojego mieszkania pojawił się sam Iker.
Zaprosiłam go do środka i sama nie wiem jak to się stało, że przegadaliśmy pół nocy. Opróżniliśmy przy tym dwie butelki wyśmienitego wina z RPA, które Casillas przywiózł z Mistrzostw Świata w Afryce.
Co się zdarzyło, że w końcu moje zimne serce coś poczuło? Nie mam zielonego pojęcia. Nie zakochałam się, ale z Ikerem mogłam rozmawiać o wszystkim i właściwie o niczym. Podzielał moją pasję podróżniczą, czytał te same książki co ja. Ani się nie spostrzegłam kiedy zostaliśmy kochankami.
W łóżku był czuły i wspaniały nie policzę ile razy doprowadził mnie do progu za którym rozpościerał się ocean rozkoszy. Potrafiliśmy się kochać wszędzie i o każdej porze dnia. Dzięki Ikerowi odkryłam, że można być z kimś, nie zaślepić się głupią miłością i przeżywać najcudowniejsze orgazmy na świecie.
Pewnie was to szokuje?
Możliwe. Nasz związek nie był konwencjonalny, nie czuliśmy wobec siebie zazdrości. Wiedziałam z kim się wiążę i że jego praca łączy się z paparazzi wystającymi za każdym rogiem ulicy i tabunami napalonych małolat chcących chociażby dotknąć dłoni świętego.
Szczerze mówiąc miałam to w dupie.
Tak długo jak Iker potrafił wycisnąć z moich ust krzyki rozkoszy tak nie przeszkadzało mi nic.
___________________________________________________________________________
Oddaję w Wasze ręce moje kolejne opowiadanie i mam szczerą nadzieję, że spodoba się Wam tak samo jak Otuleni Ciemnością.
Tematyka ciut inna, ale mogę Wam obiecać, że będzie się działo.
Miłego czytania!
Buziaki :*
Subskrybuj:
Posty (Atom)